niedziela, 30 czerwca 2019

Od Córki Możana do Zastępczej Śmierci "Żółć"

Odłożyła broń i westchnęła, po czym skierowała swój wzrok na telefon i mimowolnie zaczęła się śmiać, widząc reakcję nieznajomej i słysząc jej zdziwaczały akcent. Otarła oczy, do których zaczęły zbierać się już łzy. Rzadko kiedy tak reagowała, ale... no, bądźmy szczerzy - nigdy nie spotkała się w swoim życiu z tak absurdalną sytuacją, w której to ruda dziołcha z dziwnym akcentem martwiła się bardziej o swój niezniszczalny telefon, niż o własną dłoń. Powaga w takiej sytuacji...? Cóż, dla Tiffany to możliwe. Podniosła się i spojrzała z wyższością na kobietę. Na jej twarzy nadal można było zobaczyć cień uśmieszku. I miała problem ze złapaniem oddechu po tej salwie śmieszkowania.

Never give up
 - Wybacz, nie do końca zrozumiałam ostatni przekaz. Mam rozumieć, że jesteś obcokrajowcem, prawda? Albo wieś imperalska? Qan'rat? Kurwa, nie ważne. - całkowicie opuścił ją dobry humorek w jednej chwili. W chwili, kiedy zobaczyła, że orchidei nie ma. Wypuściła broń, która ponownie wystrzeliła, jednak tym razem nieszczęsna rudowłosa zdołała się uchronić przed pociskiem.
   - A tobie co? - zapytała nieuprzejmym tonem kobieta, najwidoczniej jeszcze zła po całym tym incydencie z bronią.

Startujemy

Widzisz, jaka jestem piękna?

Pokochaj mnie. 



    - Spóźniłam się. Nie ważne. A... może to twoja obecność... Dobra, ja spadam. Miłej zabawy z truposzem, czy coś. Nie mów niczego glinom, bo będziesz miała problemy. Ty i ja. Radzę ci uciekać i nie dotykać ciała, bo zbiorą twoje odciski palców, a chyba tego nie chcesz, moja droga. Odejdę do siebie, nie będziesz musiała patrzeć na moją mordę. Miłego dnia. - mruknęła czarnowłosa, pochylając się nisko i nie spuszczając wzroku z tajemniczej osoby. Tak, lepiej będzie, jeżeli jak najszybciej oddali się od człowieka i zostawił truposza. Otrzymała potrzebę dostarczenia do organizmu kolejnej dawki narkotyku, albo zmianę w wilka. Albo i to i to.
   - A cu szukałaś? - zapytała nagle, spoglądając z bólem serca wciąż w swój telefon, jakby był martwym szczeniaczkiem.
     - Coś cennego, co posiadają w sobie tylko truposze i raczej nic, co powinno interesować kogoś takiego, jak ty. Zwykłego śmiertelnika. Nawet nie cuchniesz jak łowca. - mruknęła, odwracając się tym razem od rudowłosej. No tak. Czego miała się niby bać? Człowiek z jakimiś delikatnymi ulepszeniami niemający nawet pojęcia, jak wielką nosi w sobie moc orchidea.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz